całuśne książeczki

W naszym domu regały uginają się od angielskojęzycznych książeczek dla dzieci. Cieszę się, że starsza lubi jak jej czytam po angielsku. Widzę, że dużo rozumie i często mnie zaskoczy użyciem jakiegoś słówka w rozmowie. Jedyną osobą w naszym domu, która unika angielskiego jak ognia jest mój mąż. Jest na podstawowym poziomie angielskiego, ale dokładnie nie wiem co umie, a co nie, bo chyba się wstydzi przy mnie po angielsku odezwać, nigdy nie chciał abym zaczęła go uczyć, nigdy nie chciał powtórzyć słówka po Ali jak ta coś wypali po angielsku („tato zobacz jaki tiger ma fluffy tail w tej książce” – „tak tak, tygrys ma ogon”, „tata, włącz mi the wheels on the bus” – „niech mama Ci włączy, ja mogę poszukać piosenek po polsku” itp.).
Po angielsku czytam jej codziennie. Niektóre książeczki czytamy tak często, że mąż na pewno też zna je na pamięć, ale i tak jej nie przeczyta zdania, ale mam wrażenie, że w przypadku czterech książeczek niedługo pęknie, bo zazdrości nam ich wspólnego czytania. Od minimum dwóch lat czytamy codziennie jedną z czterech naszych książek o buziaczkach. Mąż ostatnio poprosił, bym kupiła taką w języku polskim, bo on też tak chce. Zrobił przy tym taką rozkapryszoną minę i powiedział to w takim zazdrosnym tonie, że jak zamykam oczy i widzę jego wyraz twarzy to śmiać mi się chce. Nigdy nie słyszałam w jego głosie takiego żalu i wyrzutu ;-). Oj chyba któraś z tych książeczek, przełamie jego opór do angielskiego. Tak naprawdę zna je na pamięć (Ala też), są proste i mógłby równie dobrze „czytać” je po polsku, ale jest uparty i nie zrobi tego jeśli książka nie będzie po polsku, a niestety po polsku tego typu książek nie znam (chyba, że Wy coś podpowiecie i uszczęśliwicie mojego ślubnego).

O jakie książeczki chodzi? O takie, podczas czytania których daje się buziaki i tuli dziecko przed snem. Oczywiście, robimy to też bez książek, ale jak widzę to po minie mojego męża, z książką wychodzi to jakoś inaczej. 😉

Mamy cztery tego typu książki i Ala je uwielbia. A oto one:

Mary Murphy „A kiss like this”

Najczęściej czytana a teraz już recytowana. Ala zna na pamięć, ale i tak prosi o nią prawie codziennie. Książeczka mówi o tym jakie zwierzątka dają jakie buziaczki. Mamy więc tu nazwy zwierząt i sporo ciekawych przymiotników. Jest to najłatwiejsza pozycja z całej czwórki. Książka kupiona w TKMax w komplecie z dziewięcioma innymi, o innej tematyce.

Sarah Wilson „Love and kisses”

Również prosta książeczka o tym jak całuski do nas wracają. Pocałowany przez dziewczynkę kotek całuje kolejne zwierzątko i tak poprzez różne zwierzęta buziaczek wraca do dziewczynki. Bardzo fajnie widać użycie articles „a” gdy zwierzątka pojawia się pierwszy raz i „the”, gdy  powtarzamy je w następnym zdaniu. Książeczka rymowana. Kupiona w TKMaxx.

„Blow a kiss and let it go.

You never know how love will grow –

-smooch and smack!

You kiss your cat.

Your cat may kiss a cow.

The cow may kiss a giggling goose.

The goose, a fish – somehow!

The fish (…)”

Joanna Walsh, Judi Abbot „The Biggest Kiss”

Ponownie książeczka o rodzajach buziaczków, trochę o zwierzątkach i ich buziaczkach, ale głównie o tym gdzie te buziaczki się daje. Mamy więc tu słówka dotyczące części ciała i mnóstwo zabawy przy całowaniu dziecięcego nosa czy… łokcia:

„ (…) Some kisses are misses,

They land on the ear or near,

But kisses with lipstick stick like…

A kiss with honey,

A kiss that’s yummy,

A kiss on the elbow,

A kiss on the tummy (…).”

Książeczka kupiona na Allegro, używana.

Alison Jay “If kisses were colours”

Książeczka sztywnostronnicowa o przepięknych ilustracjach i tekście innym niż w pozostałych pokazującym jak dużo jest buziaczków i gdyby je do czegoś porównać to wyglądałyby tak i tak. Tekstu niewiele, ale dość trudny i abstrakcyjny. Każde zdanie napisane jest w Second Conditional. Rymowana. Kupiona używana na Allegro:

„(…) If kisses were flowers, you’d have huge bouquets of roses and daises picked fresh every day.

If kisses were raindrops, a sea would appear, created by showers that fall far and near.

If kisses were acorns, a forest would grow of beautiful oak trees, in row after row (…).”

 

Wspólna puenta.

Każda z tych książeczek kończy się podobnie o tym, że najważniejszy jest buziaczek mamy i jej dziecka, i w tym momencie następuje wielkie całowanie i tulenie. 😉

I jak Wam się podobają? Znacie podobne książeczki po polsku lub angielsku?