o herbacie językowo
Miesiąc temu blogerzy językowi zajęli się tematem „Kawy i herbaty” przy okazji akcji w 80 blogów. Myślę, że zauważyliście, że często tematy akcji wolę zinterpretować pod względem językowym np. temat o stereotypach („Język prawdę Ci powie”) czy przesądach („Przesądy w rymowankach”), a nie kulturowym czy historycznym. Ostatni temat herbaty właśnie opracowałam pod względem historycznym (jeżeli jeszcze nie czytaliście, to sprawdźcie jak mi wyszło: „Rozpustne five o’clock”), choć pierwsze co przyszło mi do głowy to oczywiście ugryźć temat językowo. Tak się składa, że interesuje mnie historia roślin, więc miałam sporo literatury w domu na ten temat i dlatego postanowiłam pokazać się Wam trochę pod innym kątem :-). Przyznam też że myślałam, że wpisy typowo językowe na pewno się pojawią, bo w grupie mamy już tylu blogerów a zinterpretować temat językowo prawie zawsze się da. Mam jednak pewien niedosyt, bo w akcji wzięło udział niewielu blogerów piszących o angielskim, na dwóch blogach (English with Ann i English Tea Time) znalazły się wpisy o kawie, na blogu Angielska herbata oczywiście o herbacie, ale tak ogólnie o wszystkim po trochu a nie typowo leksykalnie.
Postanowiłam więc ugryźć temat herbaty jeszcze raz, tym razem językowo, bo przecież zmiana w sposobie życia oraz pojawienie się nowego produktu na rynku musiało zaowocować zmianami w języku. W pierwszej kolejności na pewno pojawiły się określenia niezbędne do sporządzenia tego szlachetnego napoju np. teapot (imbryczek do herbaty), teacup (filiżanka do herbaty), teaspoon (łyżeczka do herbaty) oraz tea caddy, które obecnie przetłumaczymy jako puszkę do herbaty, ale na początku miały wygląd skrzyni i … były zamykane na klucz. Pamiętacie, że na początku herbata była bardzo droga, więc nic dziwnego, że przechowywano ją pod kluczem w specjalnym miejscu, a klucz nosiła przy sobie gospodyni domu. Tea caddies były najczęściej wykonywane z drewna (ale pojawiały się egzemplarze np. z kości słoniowej!), w środku wyściełane aksamitem. Miały rączkę do przenoszenia oraz ozdobną łyżeczkę służącą do odmierzania herbaty. Obecnie tea caddies są obiektem westchnień bogatych kolekcjonerów lub stanowią element ekspozycji muzealnych (np. w zbiorach Victoria & Albert Museum w Londynie). Przykładowe tea caddies możecie zobaczyć http://www.hygra.com/teacaddy.htm
Z czasem pojawiło się więcej słów zawierających w sobie tea np. tea shops (herbaciarnie), tea strainer (sitko do herbaty), tea ball / tea egg lub tea maker (zaparzaczka do herbaty), teatowel (ściereczka) a z czasem kiedy zaczęto sobie składać tea visits wykształcił się zwyczaj afternoon tea, o którym dokładnie pisałam Wam tu powstały też teapoys (zazwyczaj trójnożne stoliczki do herbaty). Dużo później powstało jeszcze jedno słowo – teabag (torebka do herbaty), dziś tak popularne, na początku przyjmowane niechętnie; może dlatego, że wymyślili je Amerykanie. W latach 60. XX wieku pojawiło się jeszcze jedno słowo z herbatą w tle, choć z herbatą ma niewiele wspólnego mianowicie teashades, czyli okulary, na które my mówmy „lennonki”.
Język wytworzył oczywiście też idiomy „z herbatą w tle”. Na pewno znacie It’s not my cup of tea, czyli to nie moja działka, nie znam się na tym np. Horseback riding is not my cup of tea. Kolejnym idiomem jest not for all tea in China do którego mamy swoje podobne „za Chiny Ludowe”, a ostatnim przychodzącym mi na myśl jest a storm in a tea cup, czyli burza w szklance wody.
Widzicie taki niepozorny napar jak herbata a jakie zmiany za sobą niesie i nawet dwa posty na jej temat dało się napisać 😉 Mam nadzieję, że nie przynudzałam. Pora na filiżankę herbaty!
Hej! Czytam twój blog od bardzo długiego czasu. Nigdy jednak nie wpadłem na pomysł zapytać się o temat idiomów? Jak się Pani ich uczyła? Czy ma Pani jakieś książki do polecenia?
Hej, jeżeli chodzi o pozycje do nauki idiomów to jest ich całe mnóstwo. Teraz nie wymienię wiele, bo jestem na wyjeździe i nie mam dostępu do swoich książek, ale kojarzę np. „Idioms Organiser”, w której idiomy podzielone są tematycznie ( 1 metoda), w tym roku przerobiłam sobie nietypową książkę do idiomów „Don’t get me wrong” frimy Pons. W tej pozycji z kolei idiomy podzielono i tematycznie i praktycznie pod względem tych najczęściej używanych. Było tam też sporo wyjaśnień historyjek w tle, skąd się wziął dany idiom, co też sprzyja zapamiętaniu (metoda 2 zrozumieć tło kulturowe idiomu). Wiadomo, że idiomy mają to do siebie, że nie tłumaczy się ich dosłownie. Niemniej jednak dobrą metodą jest narysowanie lub wyobrażenie sobie danego idiomu dosłownie w kontekście tego co znaczą np. it’s not my cup of tea jako filiżankę herbaty na działce sąsiada (znaczenie: nie moja działka), albo filiżankę herbaty na koniu (znaczenie: nie znam się na tym. Tzn ja nie umiem jeździć konno, nic o koniach nie wiem). Tak ja sobie ten idiom wyobrażę, bo skojarzę że na tym się nie znam, ale każdy może do idiomów tworzyć własne skojarzenia. Nie ma się też co oszukiwać, wkuwania i powtarzania się nie ominie, ale wiem, że te których sobie z czymś nie skojarzyłam, nie wyobraziłam, szybciej mi uciekały.
Powodzenia w nauce zatem! Pozdrawiam
Powiem szczerze, że nie spodziewałem się tak dużej pomocy z Pani strony. Dzięki wielkie za tak wyczerpującą odpowiedź! Z chęcią skorzystam z twoich porad :))
😉
Nie znałam do tej pory żadnego z idiomów, ale baaardzo podoba mi się „not for all tea in China” 😀